Czasem bywam rycerzem na białej szkapie.

Nie. Nie takim z filmu, choć z daleka może się tak wydawać. Zbroja nie jest do końca dopasowana, uwiera i pije pod pachami. Tekturowy miecz u boku tylko na pierwszy rzut oka wygląda, jak prawdziwy. Bałbym się go wyciągnąć, mocniejszy wiatr mógłby go złamać. Biała szkapa jest zmęczona i ledwo człapie, zgubiła gdzieś jedną podkowę. Jeśli czegoś z tym nie zrobię, to okuleje i tyle będzie z dalszej wędrówki. Przy siodle mam kołczan, a w nim zawsze świeże kwiaty. Wolałbym strzały i normalny miecz, ale to tylko pobożne życzenia. Mam tarczę. Nie przyjęłaby godnie żadnego ciosu, ale stanowi element wyposażenia. Którejś nocy, kiedy spałem, ktoś wymalował na niej motylka. Za cholerę nie można go usunąć, więc jestem herbu Motylek. Żałosne, prawda? Czasami jestem zmęczony tą wędrówką. Kiedy kładę się wieczorem spać, obiecuję sobie, że rano zostawię to wszystko i odejdę nagi. Niech ktoś inny ubiera to cholerstwo i kontynuuje wędrówkę. Tak jak powiedziałem, czasami jestem rycerzem na białej szkapie.

Innym razem mam prawdziwą zbroję i miecz. Jeżdżę na prawdziwym, rączym koniu, czarnym o fiołkowych oczach. Ma on na imię Smutek. Staję wraz z nim do walki z demonami. Przybierają różne kształty i formy. Sam im je nadaję. To są ciężkie pojedynki. Kiedy trwają, niejednokrotnie myślę, że to już koniec, że nie dam rady się osłonić, zadać ciosu lub go sparować. Otoczony, samotny, na granicy wyczerpania. Nie czuję satysfakcji, kiedy demony padają. Raczej ulgę, że mam chwilę na odpoczynek.

Między tymi dniami w różnych zbrojach, na różnych koniach, pomiędzy zapachem świeżych kwiatów i odorem posoki, są normalne, zwykłe dni. Codzienność zaskakująca lub monotonna. Niczym się wtedy nie wyróżniam, wtapiając w otoczenie. Możesz mnie minąć na ulicy, nie dostrzegając. Za to ja coraz częściej oglądam się za siebie, by analizować przeszłe dni i ludzi, których spotkałem na swoich ścieżkach. Aby nie zapomnieć o tym, co ważne, zacząłem spisywać istotniejsze myśli i wnioski. Piszę, na czym popadnie. Czasami jest to pergamin, częściej dostępne skrawki materii lub kora brzozy.

Postanowiłem opisać swoją historię. Chciałbym, żeby moje losy na sicie waszej percepcji zostawiły choć jedną cenną grudkę. Jeśli odnajdziecie tu siebie, to bądźcie łaskawi dla mnie i siebie w osądzie. Pozbierałem istotne chwile. Zapraszam wszystkich, którzy zebrali się tutaj. Podejdźcie bliżej do ogniska. Tu przy ogniu będzie cieplej. Podążajcie wraz ze mną różnymi drogami, które opisują moją podróż przez życie.
Gotowi?
To zaczynamy.

Ostatnie wpisy:

Podziel się wpisem z innymi!