Kładka lekko się chybocze, jakby była odrębnym bytem zawieszonym „w pomiędzy”. Łączy obie wieże Pałacu. Kiedyś widok, jaki się z niej roztaczał, zapierał dech w piersiach. Dzisiaj stąd najlepiej widać rozpad terenów przyległych do Pałacu.
Złość towarzyszyła mi tak często, że nauczyłem się żyć z nią w symbiozie. Rzadko kierowana ku innym, za cel adoracji wybrała mnie samego. Zadomowiła się głęboko w szpiku zatruwając od wewnątrz każdy organ. Przemieszczała się krwioobiegiem szybko i wszędzie. Skręcała mnie w zimnej kontemplacji nocą, wpatrzonego w sufit i raz po raz przeżywającego miniony dzień lub wybrane elementy przeszłości. Zamknięte powieki generowały mój własny obraz z sardonicznym uśmiechem i oskarżycielsko skierowanym palcem wskazującym. Lodowate macki Złości kumulowały się w furię, która nie mając szans na uwolnienie, szalała wewnątrz mnie i skażała obraz otaczającego mnie świata.
Z tarasu tej wieży świat zawsze wydaje się odległy i obcy. Wszystko jest oddzielone szybą i panuje tu niższa temperatura. Tutaj krew krąży wolniej, oczy są lekko zmrużone, a myśli mają postać zatrutych strzał gotowych boleśnie ranić. W moim wypadku najczęściej raniłem siebie, dopiero w reakcji na jad sączący się do krwi uderzałem w otoczenie. Otruty uderzałem na oślep, byle tylko pozbyć się wewnętrznego chłodu ściskającego kości do szpiku.
Dlatego Wieża Złości jest jedyną konstrukcją, która jest pusta, na ścianach nie ma niczego. Żadnych dekoracji. Tylko surowa forma promieniująca czystym zimnem. Przeszywającym, zatruwającym i powodującym, że krzywdzisz siebie i chcesz krzywdzić innych, zimnem spychającym do czynów, które natychmiast przeniosą cię do komnat Kłamstwa, Poczucia winy, Gniewu.
Dlaczego Złości wybudowałem wieżę? Zasłużyła na to, bo od niej się najczęściej zaczynał upiorny taniec, który oddalał mnie od siebie samego, od akceptacji. To tu wypełniałem ciało chłodem, by nie czuć, by nie zostać zranionym. Spiralne schody w dół są tylko odzwierciedleniem błędnego koła, w które wpada się w tej przestrzeni perfekcyjnie. Moja złość prawie zawsze była skryta. Być może twoja znajduje ujście w gwałtownych działaniach? Zawsze jednak przejawi się w końcu w ciosach precyzyjnie zadanych, słowach których już się nie cofnie, czynach dokonanych. We wszystkim, co pozornie daje ujście złości, a naprawdę powoduje jej geometryczny przyrost.
Ściana Wieży Złości jest pęknięta i dziś sączy się przez nią do środka ciepło i światło. Zimne ściany kruszą się w oczach. Zaprawa nie spaja już granitowych głazów, z których jest zbudowana. Jeszcze kilka pęknięć i moc światła i ciepła spowoduje, że zniknie cały chłód, najważniejszy element spoiwa tej konstrukcji. Tego dnia, gdy huk walącej się wieży rozniesie się po okolicy, uwolnię się od wielu ograniczeń, od ścieżek, którymi chadzałem raz po raz i podniosę głowę jeszcze wyżej, nabiorę powietrza w płuca i ruszę drogą, która zawsze była widoczna. Wszystko runie na raz i spocznie w jednym zwalisku bezkształtnego grobowca. I niech to, co pogrzebane, już nigdy nie zostanie wydobyte!!!
Jak wyglądają wasze pałace? Ile mają komnat? Co się w nich znajduje? Te pytania zostawiam wam. Każdy odpowie na nie, gdy będzie gotów.
Schodzimy na dół Wieży Złości, mijamy Targowisko na strychu, sale pierwszego piętra i, nie oglądając już za siebie, kierujemy się do olbrzymiego pęknięcia w tylnej ścianie Pałacu. Tam kończy się jedna podróż, ale zaczyna kolejna. W bezustannym ruchu wszystko transformuje w nowe, pod warunkiem, że przestajesz kręcić się w kółko uporczywie w starym. Opuszczamy mury, mrużymy oczy w blasku słońca i zrzucamy buty, pozwalamy gęstej trawie pochłonąć stopy. Czujesz pulsowanie, które od stóp wypełnia twoje ciało? Radość płynącą bez przyczyny i obejmującą w posiadanie? Trawiasta droga prowadzi do Małego Domku, miejsca, które tworzę z uważnością, cierpliwością i rozwagą. Tam będę czekać na was wszystkich, otwierając się jeszcze szerzej i mocniej, oddając się i pozwalając zajrzeć we mnie, bo nie ma już tam strachu. Jest tylko tu i teraz, jest akceptacja i czyste spojrzenie pełne Miłości. Mój uśmiech będzie drogowskazem, moje spojrzenie doda sił, a dobre słowo sprawi, że poczujemy więź, która zawsze łączyła nas wszystkich niezależnie od dróg, którymi podążamy.