Pożądanie i Duma to najbarwniejsza sala w całym Pałacu! Wielka i jakże kolorowa zdołała pomieścić to wszystko, co stało się moim pragnieniem i tych wszystkich, których pożądałem. Energią, jaka została tu zużyta, można by napędzić elektrownię lub zmielić kawę we wszystkich supermarketach! Prawdziwe targowisko różnorodności. Tak, jest tu naprawdę bogato. Od małych drobnych przedmiotów poprzez stroje do naprawdę sporych rzeczy. Na środku Sali, jak w udręczonym tańcu, wirują widma ludzi, których pragnąłem. Pożądanie potrafi napędzić do działania, zasnuć oczy mgłą i sprawić, że widzisz przed sobą tylko jeden cel. Środki nie mają znaczenia, metody się nie liczą. Jest tylko zamysł, efekt, który majaczy w wyobraźni. Mówi się, że należy realizować marzenia. Nie ma w tym nic złego. Szkopuł tkwi w intencjach i rozpoznaniu potrzeby. Czy takowa faktycznie istnieje? Wszystko zawiera się w efekcie końcowym, kiedy już upragniony cel zostaje osiągnięty i właśnie w tej „cudownej” chwili w miejscu oczekiwanego spełnienia pojawia się pustka. Zdobycz okazuje się nagle zupełnie nieadekwatna do wszystkich włożonych w nią sił i środków.
Przyglądając się zakurzonym przedmiotom, niemodnym już ubraniom, zegarkom z zatrzymanymi wskazówkami czy też widmom ludzi, za którymi goniłem, dostrzegam iluzoryczność tych wszystkich zabiegów jako ucieczkę przed sobą w ramiona działania pod wpływem impulsu i braku refleksji. O ile rozczarowanie płynące z osiągnięcia celu w postaci rzeczy przełykam sam, o tyle rozczarowanie związane z drugim człowiekiem naznaczone bywa krzywdą wyrządzoną zarówno jemu, jak i sobie. Cel przecież uświęcał środki. Sięgałem więc po arsenał różnych działań i, jak pewnie już podejrzewacie, Kłamstwo pojawiało się w różnych odsłonach. Cały blichtr sali wydaje się być w tej chwili jarmarczny. Złocenia wyglądają, jak tombak. Tymczasowość odciska piętno i z perspektywy czasu wszystko, co tu zgromadzone, niszczeje wprost w oczach.
Pod ścianami ja w przeróżnych pozach, w formie obrazów, popiersi, rzeźb. Uchwycony w momentach, kiedy rozpierała mnie duma. Twarz we wszystkich wypadkach rozświetlona, ale w oczach już można dostrzec czający się Strach i widmo Pustki.
Duma to nie tylko zdobycze, lecz również postawy pełne przekonania o własnej nieomylności i wielkości, intelektualnej wyższości, która głucha jest na drugiego człowieka. To czasami przekonanie o górowaniu w sprawach duchowych nad innymi, ostateczna pułapka. Bąbel Dumy zamyka na innego człowieka, na idee, na wartości, na refleksję. Tylko Pokora jest w stanie przebić ten balonik. W przeciwnym przypadku można w iluzorycznej bańce dryfować bardzo długo, karmiąc się w zasadzie tylko przekonaniem o własnej mądrości.
Dzisiaj obrazy zasnuwają się pleśnią, rzeźby pękają i powoli osypują w pył, rzeczy niszczeją, a widma zaczarowane w tańcu są coraz mniej widoczne. Nim to wszystko zniknie, pokłonię się i pozwolę sobie odczuć raz jeszcze każdą z tamtych palących potrzeb, by dać jej odejść bez żalu i pretensji do siebie. Przytulę i przeproszę każde z widm, by poczuć, jak zamieniają się w bezkształtny dym i znikają na zawsze. A kiedy sala będzie już tylko magazynem rozpadających się przedmiotów, uderzę stopą w posadzkę i wszystko rozsypie się w proch.